Saksofon | Izabella Cywińska
odtwarzaj/zatrzymaj - spacja|
przewiń w przód/przewiń w tył - strzałki prawo/lewo|
głośniej/ciszej - strzałki góra/dół|
jakość - q
Kameralny spektakl Izabelli Cywińskiej według nagrodzonej Nike powieści Wiesława Myśliwskiego „Traktat o łuskaniu fasoli” z fenomenalnymi rolami Janusza Gajosa i Jerzego Radziwiłowicza to opowieść o relacjach międzyludzkich, sile pamięci, ludzkim losie oraz wolności i jej znaczeniu
- 00:00:00 ♪ (muzyka: saksofon - nastrojowo, refleksyjnie) ♪
- 00:01:01 Przyszedł pan fasoli kupić?
- 00:01:05 Do mnie?
- 00:01:11 Przecież w każdym sklepie pan dostanie fasoli.
- 00:01:18 No, proszę... Pan wejdzie.
- 00:01:21 ♪ (cicha muzyka w tle - ten sam motyw) ♪
- 00:01:23 Psów się pan boi?
- 00:01:26 Niech się pan ich nie boi.
- 00:01:28 (cmokanie do psów)
- 00:01:31 Obwąchają pana tylko.
- 00:01:35 Kto pierwszy raz, muszą go obwąchać.
- 00:01:40 Nie uczyłem ich tego. Same z siebie tak.
- 00:01:47 Pies jak człowiek... Jest nieprzenikniony.
- 00:01:55 Pan ma psa?
- 00:01:59 Powinien pan mieć.
- 00:02:02 Od psa się można dużo nauczyć.
- 00:02:06 A swoją drogą... jak pan tu trafił?
- 00:02:12 Nie tak łatwo do mnie trafić.
- 00:02:16 Jeszcze teraz, po sezonie.
- 00:02:19 Nawet spytać nie ma teraz kogo o mnie.
- 00:02:25 Widział pan. W domkach żywej duszy, dawno już powyjeżdżali.
- 00:02:30 Mało kto nawet wie, że tu żyję.
- 00:02:34 A pan po fasolę...
- 00:02:38 Owszem, sadzę trochę fasoli, ale tyle, co dla siebie. Tak dużo mi trzeba?
- 00:02:47 Powiem panu, nawet nie przepadam za fasolą.
- 00:02:50 Zjeść zjem. Prawie wszystko zjem. Ale nie przepadam.
- 00:02:58 A psy fasoli nie jedzą.
- 00:03:01 Na fasolę musi rok być dobry. Fasola nie lubi, jak słońca za dużo.
- 00:03:05 Słońca za dużo, to deszczu niewiele - spali ją.
- 00:03:09 A znowuż deszczu za dużo - nim wzejdzie, już zgnije.
- 00:03:12 Jakkolwiek bywało: rok dobry, a co drugi strąk pusty, czy ziarna pordzewiałe.
- 00:03:21 I nie wiadomo dlaczego...
- 00:03:24 ♪ (muzyka: saksofon - ten sam motyw) ♪
- 00:03:26 Łuskanie fasoli... zawsze się zaczyna od światła.
- 00:03:37 Zmierzch...
- 00:03:39 ♪ (muzyka w tle - ten sam motyw) ♪
- 00:03:42 Powiem panu, kiedy nieraz patrzę, jak ten zmierzch zapada,
- 00:03:49 zawsze się zastanawiam, czy to jest ten sam zmierzch, na który patrzył ojciec, dziadek...
- 00:03:58 Matka podnosiła się od różańca,
- 00:04:03 zdejmowała lampę z gwoździa na ścianie,
- 00:04:08 sprawdzała, czy nafty w lampie wystarczy na to łuskanie.
- 00:04:14 Czasem pytała ojca: "Może dolać?"
- 00:04:17 Na co ojciec zwykle: "No, dolej."
- 00:04:24 Przygotowanie lampy stanowiło jakby zwieńczenie dnia.
- 00:04:36 Pewnie nawet rodzaj dziękczynienia, że się znów dzień przeżyło.
- 00:04:45 Nie umiem sobie tego wytłumaczyć, ale zawsze pragnąłem,
- 00:04:51 żeby w całej wsi pierwsze światło u nas się zapaliło w oknie.
- 00:04:57 Wydawało się, jakby pierwsze na świecie.
- 00:05:01 Pierwsze światło, powiem panu, jest zupełnie inne,
- 00:05:04 niż jak się już świeci tu i tam, we wszystkich domach.
- 00:05:09 Blask jego jest inny.
- 00:05:13 Mdłe, jak to z naftowej lampy, a ma się wrażenie, że nie tylko świeci.
- 00:05:22 Żyje.
- 00:05:25 Bo według mnie, są światła żyjące i światła umarłe.
- 00:05:31 Takie, co tylko świecą i takie, co pamiętają.
- 00:05:37 Nie wiem, czy pan się za mną zgodzi, ale według mnie
- 00:05:44 pamięć jest takim lecącym do nas światłem dawno zgasłej gwiazdy.
- 00:05:52 Czy niechby tylko naftowej lampy.
- 00:05:55 Może wszystko jest pamięcią.
- 00:06:00 Cały ten nasz świat, odkąd jest, my tu obaj, te psy...
- 00:06:10 Żyją? Tego nie wiem...
- 00:06:16 ♪ (nadal cicha muzyka w tle - ten sam motyw) ♪
- 00:06:22 A dużo by pan chciał tej fasoli?
- 00:06:24 Tyle, że niełuskana.
- 00:06:26 Chyba, że mi pan pomoże, razem wyłuskamy.
- 00:06:32 Nigdy pan nie łuskał fasoli?
- 00:06:35 Nie takie to trudne. Pokaże panu. Po paru strąkach będzie pan umiał.
- 00:06:40 ♪ (nadal muzyka w tle - ten sam motyw) ♪
- 00:06:44 Pan tu tak sam?
- 00:06:46 Z własnej woli?
- 00:06:49 Czy przysłał pana ktoś?
- 00:06:56 (westchnienie)
- 00:06:57 Niech pan patrzy!
- 00:06:59 (szelest suchych strąków fasoli)
- 00:07:16 W lewej trzyma pan strąka.
- 00:07:18 Nie na płask, tylko tak.
- 00:07:22 A prawą, kciukiem, tym wskazującym palcem rozłupuje pan.
- 00:07:30 Zaraz znajdę panu ładniejszego strąka.
- 00:07:33 O! Ten jest równiutki.
- 00:07:40 Na pieprz wyschnięty.
- 00:07:49 Widzi pan, że nie żadna sztuka?
- 00:07:54 Dziadek nieraz powtarzał, jakeśmy fasolę łuskali,
- 00:08:00 że kciuk powinien być palec boży.
- 00:08:08 Pan tu może jako kupiec wtedy przyjeżdżał.
- 00:08:17 No to bym pana chyba poznał.
- 00:08:20 Do ludzkich twarzy od dzieciństwa miałem pamięć.
- 00:08:24 Wiadomo, co się w dzieciństwie zapamięta, na zawsze się pamięta.
- 00:08:28 Naturalnie musiał pan być jeszcze młody, inaczej ubrany.
- 00:08:35 Kupcy wtedy w byle łachach przyjeżdżali,
- 00:08:39 a teraz widzę płaszcz na panu..., kapelusz, szalik.
- 00:08:49 Miałem kiedyś taki sam. Brązowy, pilśniowy kapelusz.
- 00:08:56 Płaszcz taki, szalik. Jedwabny, czy z kaszmiru.
- 00:09:06 Lubiłem być dobrze ubrany.
- 00:09:12 No, ale czemu się pan nie rozbierze?
- 00:09:15 W drzwiach niech pan powiesi. Jest wieszak.
- 00:09:21 Patrzy pan na te tabliczki. No, niewiele mi zostało.
- 00:09:26 Szybciej by mi szło, ale ręce już nie te.
- 00:09:31 Reumatyzm.
- 00:09:33 Teraz i tak jest dużo lepiej.
- 00:09:36 Prawie wszystko mogę robić.
- 00:09:39 Na saksofonie tylko grać nie mogę...
- 00:09:44 Kiedyś grałem.
- 00:09:47 A tak, to wszystko.
- 00:09:49 Nawet te tabliczki, widzi pan, odmalowuję.
- 00:09:53 Gdyby nie te tabliczki, to i ja bym nie wiedział, że to tu było to miejsce.
- 00:10:04 W ogóle pan tu nie był nigdy?
- 00:10:10 Nawet jako kupiec wtedy?
- 00:10:17 Przepraszam, że wziąłem pana za kupca.
- 00:10:22 Widocznie za długo dziś ślęczę nad tymi tabliczkami.
- 00:10:28 Imię, nazwisko, od, do... niech w Bogu spoczywa.
- 00:10:33 Każdego roku o tej porze zbieram z grobów, odmalowuję.
- 00:10:39 Schodzi mi z tym, bo samo imię i nazwisko - ile to liter.
- 00:10:46 A każdą literę trzeba starannie, żeby zmarły nie pomyślał,
- 00:10:51 jakby był, dajmy na to, z tamtej strony rzeki, że go byle jak odmalowałem.
- 00:10:57 Tu się zawsze dziwili - "z tej", "z tamtej" strony rzeki.
- 00:11:05 Kiedy ludzi może coś podzielić, zawsze się podzielą.
- 00:11:10 I nie tylko według rzeki.
- 00:11:15 Skąd sądzę, że zmarli myślą?
- 00:11:18 Stąd, że nie wiemy, czy nie myślą.
- 00:11:24 Zenon Kużdżał, najmłodszy z Kużdżałów.
- 00:11:29 Sąsiedzi. Tu, z tej strony, tylko bardziej w lesie.
- 00:11:34 ♪ (saksofon nadal delikatnie w tle) ♪
- 00:11:37 Czy myśmy się już kiedyś nie spotkali?
- 00:11:46 Gdzie, kiedy...?
- 00:11:49 Jakby znajoma wydaje mi się pańska twarz, jak tak na pana spoglądam.
- 00:11:57 Zresztą, wszedł pan tylko, od razu mi się wydała znajoma.
- 00:12:05 A może pan tylko podobny do kogoś.
- 00:12:11 Nie wiem, kto by to mógł być...
- 00:12:17 Zresztą, czy ktoś do kogoś podobny?
- 00:12:20 Jakie to ma znaczenie?
- 00:12:24 Z latami stajemy się sami do siebie mało podobni.
- 00:12:28 Nawet nasza własna pamięć nie zawsze chce nas pamiętać, jacy kiedyś byliśmy.
- 00:12:33 Co mówić o innych?
- 00:12:36 ♪ (muzyka delikatnie w tle) ♪
- 00:12:42 Noszę w sobie nieskończoność takich twarzy.
- 00:12:50 Jakby poczętych w tych krótkich błyskach.
- 00:12:55 Nie wiem czyje, nie wiem gdzie, kiedy...
- 00:13:00 Nie wiem o nich nic, a żyją we mnie.
- 00:13:06 Ich zamyślenia, spojrzenia, smutki, bladości...
- 00:13:14 Żyją we mnie.
- 00:13:16 Zatrzymane, jak na fotografiach.
- 00:13:20 Z tym, że nie są to takie zwykłe fotografie, na których ktoś raz zatrzymany już taki jest na zawsze.
- 00:13:25 A po latach sam siebie nieraz nie rozpozna, że to on.
- 00:13:29 A nawet jak wie, że to on, nie chce uwierzyć.
- 00:13:32 Ktoś miał wielkie oczy, a teraz szparkami tylko widzi.
- 00:13:38 Ktoś się uśmiechał, pokazywał rzędy równiutkich, białych zębów,
- 00:13:46 a zostały mu otwarte tylko w tym uśmiechu usta.
- 00:13:53 Szczerze mówiąc, nie powinien się uśmiechać.
- 00:13:58 Czy piękna kobieta...
- 00:14:02 Zastanawiam się, czy piękne kobiety nie powinny umierać przedwcześnie?
- 00:14:11 Pan mnie sobie nie przypomina, co?
- 00:14:15 Nie, ja nie mam pretensji.
- 00:14:18 Nie musiał pan przecież zwrócić na mnie uwagi, bo niby dlaczego?
- 00:14:24 Pamięci nie obowiązuje wzajemność.
- 00:14:27 Także nie musiał pan.
- 00:14:31 Ja, chociażby dla porządku, próbuję sobie to i tamto przypomnieć,
- 00:14:34 żeby to wszystko jakoś ułożyć.
- 00:14:37 Może wtedy uda mi się odnaleźć siebie.
- 00:14:44 Nie wiem, czy pan się ze mną zgodzi,
- 00:14:48 ale to porządek zamienia nasze życie w los.
- 00:14:54 Bez porządku człowiek by siebie nie wytrzymał.
- 00:14:58 Świat by siebie nie wytrzymał.
- 00:15:00 A nawet Bóg.
- 00:15:03 Czy bez porządku byłby Bogiem?
- 00:15:07 Tylko, że człowiek jest najdziwniejszą istotą na tym świecie,
- 00:15:12 kto wie, czy nie dziwniejszą od Boga,
- 00:15:14 i nie chce zrozumieć, że lepiej dla niego
- 00:15:18 jak zna swoje miejsce, czas, swoje granice.
- 00:15:23 Przecież to, że się rodzimy i umieramy
- 00:15:29 już jest porządkiem, który nakazuje nam żyć.
- 00:15:35 Powiem panu, że nawet tu nie zgodziłbym się pilnować tego letniska,
- 00:15:40 gdyby nie przystali, że nie będzie dalej tak,
- 00:15:43 jak się komu podoba, jak dotąd było.
- 00:15:47 Zacząłem od wyznaczania ścieżek.
- 00:15:50 Co pan powie?
- 00:15:52 Już mi się przy tych ścieżkach zaczęli buntować.
- 00:15:56 Że wolność im ograniczam.
- 00:16:00 Wolność im ograniczam!
- 00:16:01 Pan sobie wyobraża?
- 00:16:04 A oni mojej nie ograniczają?
- 00:16:07 Każda wzajemność jest ograniczeniem.
- 00:16:11 Nie mówiąc, że nie przyjechałem tu po to, żeby tych domków pilnować.
- 00:16:18 Mam te swoje tabliczki i starczyłoby mi, o, potąd.
- 00:16:22 I, kto wie, czy nie za dużo.
- 00:16:24 Bo jak na człowieka, zawsze jest za dużo.
- 00:16:27 Mógłbym sobie tu żyć, oby z tymi psami.
- 00:16:32 Zresztą, niedaleko mi.
- 00:16:38 W wolnych chwilach chodziłbym do lasu, słuchał muzyki, czytał...
- 00:16:46 Przywiozłem sobie trochę książek.
- 00:16:50 Nie za dużo, ale każdą można od nowa czytać.
- 00:16:58 A można i bez końca.
- 00:17:03 (parsknięcie)
- 00:17:05 Wolność im ograniczam!
- 00:17:07 (uderzenie w stół, śmiech)
- 00:17:13 Jakby ktokolwiek wiedział, co to znaczy.
- 00:17:17 Wolność.
- 00:17:19 W samym słowie, można powiedzieć, kryje się jej zaprzeczenie.
- 00:17:24 Podobnie jak w najpiękniejszym złudzeniu.
- 00:17:27 I się rozpacza.
- 00:17:35 Jeżeli rozumieć to jako wolność od wszystkich przymusów, to także i od siebie.
- 00:17:44 Przecież człowiek sam dla siebie jest najbardziej dokuczliwym przymusem.
- 00:17:50 Powiem panu jedno: człowiek wolny jest nieprzewidywalny.
- 00:17:56 Nie tylko dla innych.
- 00:17:57 Przede wszystkim dla siebie.
- 00:18:01 Jak się tak nieraz nad tym zastanawiam,
- 00:18:04 dochodzę do wniosku, że wolność to tylko słowo.
- 00:18:07 Jak wiele takich słów.
- 00:18:13 Rodzimy się ze złudzeń.
- 00:18:16 Śmierć też jest tylko przejściem z jednego złudzenia w inne.
- 00:18:25 Urodziłem się tu.
- 00:18:28 Gdzie "tu"?
- 00:18:29 Tu!
- 00:18:32 A u nikt nie ocalał.
- 00:18:34 Nikt.
- 00:18:38 Widział pan te wzgórza?
- 00:18:41 Mieszkaliśmy tam w czasie wojny.
- 00:18:46 Jednego dnia gruchnęła wieść, że tu się wsie palą.
- 00:18:52 Złapała mnie matka za rękę. Dzieckiem byłem.
- 00:18:55 Pobiegliśmy na najwyższe wzgórze.
- 00:18:58 "Winnica" się nazywało.
- 00:19:01 Stał tam już tłum ludzi.
- 00:19:04 Niewiele widziałem, ale starsi widzieli wszystko.
- 00:19:07 Płonące domy, stodoły, chlewy, oszalałe zwierzęta, ludzi, jak do nich strzelają...
- 00:19:17 Wzięła mnie matka, uklękła.
- 00:19:20 Kazała mi też uklęknąć, bo wszyscy uklękli.
- 00:19:26 Kazała mi płakać, bo wszyscy płakali.
- 00:19:32 Groby są tam.
- 00:19:38 Co potem?
- 00:19:41 Potem spadł śnieg.
- 00:19:44 To pan przecież wie.
- 00:19:47 Skąd by pan wiedział, że się ukryłem w dole na kartofle?
- 00:19:52 Nie ukryłem się.
- 00:19:57 Wysłała mnie matka rano z opałką, żebym przyniósł kartofli.
- 00:20:03 Byłem już prawie pod drzwiczkami,
- 00:20:09 został mi ostatni schodek,
- 00:20:13 nagle usłyszałem strzały.
- 00:20:16 Przywarłem okiem do szpary w drzwiczkach i zobaczyłem żołnierzy.
- 00:20:23 Biegali, krzyczeli, oblewali z kanistrów dom, stodołę, chlewy...
- 00:20:32 Wypuściłem z rąk opałkę.
- 00:20:34 Poleciała na dno z hurgotem.
- 00:20:38 A ja, zamiast wyskoczyć, pobiec do domu,
- 00:20:43 przykuliłem się aż do kolan, przymknąłem oczy, zasłoniłem rękami uszy...
- 00:20:49 Nic nie widziałem, nic nie słyszałem.
- 00:20:54 Nie wiem, jak długo tak siedziałem.
- 00:20:57 Nie wiem nawet, kiedy zasnąłem.
- 00:21:01 Wyobraża pan sobie?
- 00:21:03 Zasnąłem.
- 00:21:08 Kiedy się potem obudziłem, śnieg wszystko przysypał.
- 00:21:13 ♪ (muzyka w tle) ♪
- 00:21:18 Takiego śniegu nigdy dotąd nie widziałem.
- 00:21:25 Taki śnieg zmienia świat.
- 00:21:28 Wie pan, jak człowiek patrzy tylko na śnieg, jeszcze przez szparę,
- 00:21:35 inaczej się wszystko dzieje.
- 00:21:40 A nawet co innego się zazwyczaj dzieje, niż gdy śniegu nie ma.
- 00:21:48 Miałem oko wetknięte w tę szparę, niczym w fotoplastikonie.
- 00:21:57 Zaczęły mi się pojawiać, jak gdyby, bożonarodzeniowe pocztówki.
- 00:22:05 Na przykład, tam, gdzie był pokój, pokazała mi się raz choinka obwieszona świeczkami.
- 00:22:13 A tak jasno się paliły, że dookoła aż noc się robiła, mimo że był dzień.
- 00:22:21 Albo nagle gwiazda gdzieś za las zaczęła spadać z nieba.
- 00:22:26 Wielka, rozjarzona, ze świetlistym ogonem.
- 00:22:33 To znowu któregoś dnia patrzę, idą Trzej Królowie.
- 00:22:37 Jak poznałem, że królowie?
- 00:22:39 Mieli korony na głowach.
- 00:22:42 Wyglądało, że zabłądzili, bo co rusz i kawałek zawracali i szli w inną stronę.
- 00:22:47 ♪ (nadal muzyka w tle) ♪
- 00:22:52 Raz pojechałem z ojcem na jarmark.
- 00:22:59 Weszliśmy do sklepu po zeszyty.
- 00:23:03 Pod szkłem leżały takie pocztówki.
- 00:23:12 Między innymi Trzej Królowie, jak przez śnieg idą.
- 00:23:17 Ktoś ich kieruje, że nie tam, tylko tam.
- 00:23:20 Nie mogłem oczu oderwać.
- 00:23:22 Pierwszy raz widziałem, że są takie pocztówki.
- 00:23:24 Odważyłem się nawet spytać sprzedawcy, co się z nimi robi.
- 00:23:28 "No, wysyła się."
- 00:23:31 Zacząłem męczyć ojca: "Tata, kupmy jedną, wyślemy."
- 00:23:34 "A do kogo? Nie mamy do kogo. Wszyscy są na miejscu."
- 00:23:41 Już po tym, na któreś Boże Narodzenie,
- 00:23:47 zobaczyłem taką samą pocztówkę jak wtedy,
- 00:23:51 przez tę szparę w drzwiczkach.
- 00:23:53 Dosłownie taką samą.
- 00:23:55 Gwiazda za las spadała, świat przykryty był śniegiem...
- 00:24:03 Kupiłem. Kupiłem od razu znaczek.
- 00:24:08 Zaadresowałem, wysłałem.
- 00:24:10 Tutaj.
- 00:24:12 Bez życzeń.
- 00:24:15 Jakież mógłbym posyłać życzenia?
- 00:24:20 Od tamtąd, na każde Boże Narodzenie wysyłałem.
- 00:24:27 Bez życzeń.
- 00:24:30 Raz się tylko zawahałem, czy nie podpisać: "wasz".
- 00:24:39 To znaczy czyj?
- 00:24:42 Nie wracały.
- 00:24:45 Jakby mogły wracać, skoro nie podawałem swojego adresu?
- 00:24:51 Bez sensu, uważa pan.
- 00:24:55 Może się pan ze mną nie zgodzić, ale według mnie
- 00:25:01 jeszcze tylko na pocztówkach świat jest taki, jaki by się chciało, żeby był.
- 00:25:10 Dlatego wysyłamy je sobie.
- 00:25:15 Zamyślił się pan, tak?
- 00:25:22 I nad czym, jeśli wolno spytać?
- 00:25:26 Prawda, jest się nad czym zamyślić.
- 00:25:35 Nie musi być zaraz powód, a w ogóle jest nad czym.
- 00:25:44 Człowiek tak nieraz o coś spyta i nie oczekuje odpowiedzi.
- 00:25:53 Są przecież pytania, zgodzi się pan, które same sobie wystarczają.
- 00:26:00 I wcale to nie zależy od tego, o co się pytamy, tylko kto kogo.
- 00:26:06 Jest w nas przecież i dziecko, i starzec,
- 00:26:12 ktoś, kto umrze, kto wątpi, kto ma nadzieję, kto nie ma żadnej
- 00:26:19 i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej...
- 00:26:27 Gdyby było inaczej, nikt nie musiałby siebie o nic pytać.
- 00:26:35 Nie musiałby sobie na nic odpowiadać.
- 00:26:40 ♪ (nastrojowa, refleksyjna muzyka w tle) ♪
- 00:26:48 Czemu się pan dziwi?
- 00:26:52 A po co pan przyszedł do mnie po fasolę?
- 00:26:56 Przecież nie mógł pan wiedzieć, że sadzę fasolę.
- 00:27:00 Tym bardziej nie mógł się pan spodziewać, że mam na sprzedaż.
- 00:27:04 O tej porze?
- 00:27:07 Kto tu mógłby do mnie przyjść?
- 00:27:10 Najwyżej ktoś z umarłych.
- 00:27:16 Słyszę, ktoś puka do drzwi.
- 00:27:18 "Po mnie" - myślę.
- 00:27:21 A to pan.
- 00:27:23 I o fasolę pan pyta...
- 00:27:29 Rozumiem, gdyby pan o drogę pytał.
- 00:27:30 Jak stąd wyjechać, w którym kierunku?
- 00:27:34 Ale, że fasoli chce pan kupić?
- 00:27:38 Przyzna pan, mogło wzbudzić moje podejrzenia.
- 00:27:44 A gdybym tak nie miał tej fasoli?
- 00:27:48 Był pan zresztą przekonany, że nie mam.
- 00:27:51 Myślał pan, że niedługo pan zabawi, niech pan nie zaprzecza.
- 00:27:58 Nawet się zastanawiałem: "mam - nie mam, mam - nie mam..."
- 00:28:05 Bo może by już wystarczyło tego życia...
- 00:28:10 Tylko zwróciło moją uwagę, że kogoś mi pan przypomina.
- 00:28:18 Jeszcze w tym płaszczu, kapeluszu...
- 00:28:22 Gdzieś musieliśmy się już spotkać.
- 00:28:27 Przepraszam bardzo, że zapytam,
- 00:28:32 a jak by pan określił, co to jest przypadek?
- 00:28:38 Bo wie pan, kiedyś za granicą
- 00:28:43 szedłem przed południem na próbę,
- 00:28:46 a z naprzeciwka widzę,
- 00:28:49 idzie ktoś trochę podobny do pana,
- 00:28:52 jak tak teraz na pana patrzę.
- 00:28:56 Może nie zwróciłbym na niego uwagi,
- 00:29:00 ale nagle on, uchylając kapelusza, ukłonił mi się.
- 00:29:05 Może ja mu się pierwszy ukłoniłem.
- 00:29:07 Chciałem go uprzedzić, bo zobaczyłem,
- 00:29:09 że uśmiechnął się do mnie,
- 00:29:11 uniósł rękę nad kapelusz, żeby go uchylić.
- 00:29:15 On, czy ja, zresztą... nie ma to znaczenia.
- 00:29:20 I tak trzymaliśmy te kapelusze.
- 00:29:22 On swój nad swoją głową, ja swój nad swoją.
- 00:29:26 Uśmiechaliśmy się do siebie.
- 00:29:29 W przekonaniu, że się znamy, minęliśmy się.
- 00:29:33 Ale zaraz, jak tylko się minęliśmy, obejrzałem się za nim
- 00:29:36 i zobaczyłem, że on też się za mną ogląda.
- 00:29:40 Gdzie myśmy się spotkali? Kiedy?
- 00:29:44 Nie mogłem sobie przypomnieć.
- 00:29:46 I on widocznie nie mógł sobie przypomnieć,
- 00:29:48 bo dlaczego miałby się za mną oglądać, gdyby pamiętał gdzie i kiedy.
- 00:29:54 Uszedłem kilkanaście kroków i znowu się obejrzałem.
- 00:29:59 Może pan nie uwierzy, on też się za mną obejrzał.
- 00:30:06 Pomyślałem: "Podejdę, spytam skąd my się znamy".
- 00:30:10 I w tej samej chwili, podobnie on, ruszył w moją stronę,
- 00:30:13 jak się okazało, z tym samym zamiarem.
- 00:30:17 Podchodzimy, znów unosimy przed sobą kapelusze,
- 00:30:21 ale, widzę, on lekko zmieszany, a ja zawiedziony.
- 00:30:26 - Najmocniej pana przepraszam, my się chyba nie znamy.
- 00:30:31 - Rzeczywiście, nie przypominam sobie i ja pana.
- 00:30:38 - No cóż, niefortunny przypadek. Zdarza się.
- 00:30:42 Jeszcze raz pana najmocniej przepraszam.
- 00:30:45 - Nie ma czegoś takiego jak przypadek.
- 00:30:49 Cóż to bowiem jest przypadek?
- 00:30:51 To tylko usprawiedliwienie tego, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
- 00:30:57 Nie powinniśmy się więc tak rozstawać. Chodźmy przynajmniej na kawę.
- 00:31:02 Dobrą kawę tu dają, zachodzę tu czasem. Zapraszam.
- 00:31:07 ♪ (łagodna muzyka jazzowa w tle) ♪
- 00:31:18 - Proszę wziąć to. Tylko tutaj mają takie ciastka.
- 00:31:27 ♪ (nadal łagodna muzyka w tle) ♪
- 00:31:40 - Prawda, że wyśmienite?
- 00:31:43 A wie pan, że ciastka robią tutaj według równie starych receptur, jak stara jest ta kawiarnia?
- 00:31:57 Podobnie kawę parzą.
- 00:32:00 Nie czuje pan, że kawa ma tutaj inny smak, niż gdzie indziej?
- 00:32:08 Dawny smak kawy.
- 00:32:16 Dlatego zachodzę tu czasem.
- 00:32:21 Ciekaw jestem, jak oni ją parzą.
- 00:32:27 Spytałem kiedyś właściciela.
- 00:32:28 Powiedział jedynie, że cieszy się, że mi smakuje.
- 00:32:38 Pomyśleć, że i kawiarnie mają swoje tajemnice...
- 00:32:45 Dawny smak kawy...
- 00:32:49 Czy zastanawiał się pan kiedyś, jak silnie związani jesteśmy z przeszłością?
- 00:32:57 Niekoniecznie naszą.
- 00:33:00 Zresztą, cóż to jest nasza przeszłość?
- 00:33:04 Gdzie są jej granice?
- 00:33:11 To tylko coś w rodzaju bliżej nieokreślonej tęsknoty.
- 00:33:18 Tylko za czym?
- 00:33:21 Czy nie za tym, czego nigdy nie było, a co jednak minęło?
- 00:33:33 Przeszłość. Ona nigdy nie odchodzi, jako że wciąż ją od nowa tworzymy.
- 00:33:40 Tworzy ją nasza wyobraźnia.
- 00:33:44 Ona ustanawia naszą pamięć.
- 00:33:54 Pan skąd jest?
- 00:33:59 Stamtąd.
- 00:34:03 Byłem pewny już tam, na ulicy, kiedy pan mnie przepraszał.
- 00:34:07 Przecież ja się panu pierwszy ukłoniłem.
- 00:34:11 Kto wie, czy nie byłem pewny już tego, kiedy pana ujrzałem, jak pan sięgał do kapelusza.
- 00:34:21 Moja twarz nie mogła się panu wydać znajoma, pańska mnie - tak.
- 00:34:29 - Był pan tam kiedyś?
- 00:34:33 - Nie, nigdy.
- 00:34:38 Szkoda, że nie wolno tu palić.
- 00:34:41 Nie palę, ale są chwile, że chce mi się zapalić.
- 00:34:44 Pan pali?
- 00:34:46 - Nie, rzuciłem. Kiedyś paliłem.
- 00:34:49 - To dobrze, to bardzo dobrze. Szkoda zdrowia.
- 00:34:55 Mój ojciec był. W czasie wojny.
- 00:35:01 Ojciec nie żyje.
- 00:35:04 - Przepraszam, nie wiedziałem. Zechce pan przyjąć wyrazy współczucia.
- 00:35:09 - Przecież pan nie znał mojego ojca. Niemniej jednak dziękuję.
- 00:35:12 - Czy był na coś chory?
- 00:35:15 - Nie. Popełnił samobójstwo.
- 00:35:21 Tyle lat już minęło, a to dla mnie wciąż bolesna sprawa.
- 00:35:24 I coraz bardziej bolesna.
- 00:35:28 Dlatego dziękuję, że dał się pan zaprosić na kawę.
- 00:35:34 Kiedy wojna się skończyła...
- 00:35:38 ...miałem chyba tyle lat, co i pan.
- 00:35:46 Ojciec wrócił.
- 00:35:51 Na szczęście, czy na nieszczęście, nie dostał się do niewoli.
- 00:35:57 Ukrywał się przez jakiś czas, także nie od razu wrócił.
- 00:36:01 Nie spodziewaliśmy się go już.
- 00:36:04 A tu nagle...
- 00:36:09 nieoczekiwanie...
- 00:36:12 przebrany w cywilne ubranie, zarośnięty...
- 00:36:16 wymizerowany...
- 00:36:20 Wrócił.
- 00:36:25 Tym bardziej można by więc sądzić, że nic radośniejszego nie mogło się zdarzyć.
- 00:36:30 No, tak się na ogół sądzi, kiedy ktoś z wojny wraca, nie?
- 00:36:33 No i słusznie.
- 00:36:36 Każdy powrót z wojny ma tę radość wpisaną niejako w swoją naturę.
- 00:36:41 Także nawet jeżeli ktoś wrócił kaleką, bez rąk, nóg, oczu,
- 00:36:47 z samej natury powrotu wynika, że powinien być witany z radością.
- 00:36:51 On wnosi tę radość w próg domu, wnosząc swoje ocalałe życie.
- 00:36:57 Niestety, nasza radość z powrotu ojca nie miała się nawet kiedy uzewnętrznić.
- 00:37:08 Wszedł. Popatrzył na nas zimnymi oczyma.
- 00:37:14 Kiedy matka, wybuchając płaczem, chciała mu się rzucić w objęcia, powstrzymał ją.
- 00:37:23 Tak samo mnie i mojego młodszego brata, gdyśmy przylgnęli do niego, odsunął od siebie.
- 00:37:32 No, przynajmniej brata powinien podnieść w rękach, powiedzieć: "Jakeś urósł, synu!"
- 00:37:39 To przecież należy do pierwszej zasady powrotu.
- 00:37:43 Zwłaszcza, że kiedy szedł na wojnę, brat dopiero uczył się chodzić.
- 00:37:48 Poprosił matkę o szklankę wody.
- 00:37:50 Patrzyliśmy obaj z bratem,
- 00:37:54 nieomal zachłannie, jakbyśmy to my byli tak spragnieni, kiedy on tę wodę pił.
- 00:38:00 Grdyka mu tak śmiesznie chodziła.
- 00:38:03 Jakby chcąc dać upust naszej, zgaszonej przez niego radości,
- 00:38:09 roześmialiśmy się z tej jego grdyki.
- 00:38:14 Matka wykorzystała ten nasz śmiech, widocznie coś już przeczuwając,
- 00:38:20 i powiedziała: "Zobacz, jak się chłopcy cieszą".
- 00:38:27 Nie odpowiedział nic.
- 00:38:29 Popatrzył tylko na nas tymi zimnymi oczyma i śmiech w nas zamarł.
- 00:38:38 Oddał matce szklankę i bez słowa przeszedł do salonu.
- 00:38:47 Zapadł się ciężko w fotelu.
- 00:38:50 Matka zaczęła go pytać, czy nie jest zmęczony, może się położy, wykąpie się, przebierze.
- 00:38:57 Wszystkie rzeczy ma przyszykowane.
- 00:38:59 Wszystkie koszule, piżamy ma poprasowane, garnitury wyczyszczone.
- 00:39:06 Brzytwę nawet poprosiła i sąsiad naostrzył. Mógł się ogolić.
- 00:39:11 Mydełko do golenia nawet udało jej się dostać.
- 00:39:16 A może przedtem chciałby coś zjeść. Jest parę jajek, cudem zdobyła.
- 00:39:19 Wolałby smażone, czy gotowane by wolał.
- 00:39:23 Niczym nie była w stanie tych jego zimnych oczu naruszyć.
- 00:39:29 Siedział w fotelu, gdzieś w głąb siebie zapadnięty.
- 00:39:39 Pomyślałem: "Siądę do fortepianu, zagram, może to go przekona, że jest w domu".
- 00:39:49 Zawsze, kiedy usłyszał, że grałem,
- 00:39:54 żeby nie wiem jak bardzo był zajęty, to przychodził do salonu, siadał i słuchał.
- 00:39:57 Nigdy mnie nie prosił, żebym mu to, czy tamto zagrał.
- 00:40:02 Słuchał.
- 00:40:07 Wiedziałem, że pragnie, żebym spełnił jego niespełnione pragnienie.
- 00:40:14 Też chciał zostać pianistą.
- 00:40:16 Był podobno utalentowany.
- 00:40:19 Ale wszystko się zawaliło, kiedy jego ojciec, a mój dziadek, zginął na poprzedniej wojnie.
- 00:40:30 Każde pokolenie musi mieć swoją wojnę, jak pan widzi.
- 00:40:35 - A pan na czym gra?
- 00:40:38 - Na saksofonie.
- 00:40:41 - Na saksofonie...
- 00:40:46 ...na saksofonie.
- 00:40:50 To obojętne, na czym się gra.
- 00:40:51 Co niespełnione, pozostaje niespełnione.
- 00:40:55 Tym bardziej więc mogłem sądzić, że jeśli mu zagram,
- 00:40:59 bo i nam nie łatwo było uwierzyć w to, że jest z nami.
- 00:41:05 Wrócił.
- 00:41:10 Przez całą wojnę matka oczy wypłakiwała, przez całą wojnę modliliśmy się za niego,
- 00:41:15 a nadzieja słabła w miarę, jak się wojna przeciągała.
- 00:41:18 I nagle... prawie nieoczekiwany... jest, wrócił.
- 00:41:34 No, przyzna pan, że w takiej sytuacji łatwiej już pogodzić się, że ktoś nigdy nie wróci,
- 00:41:40 niż uwierzyć, że oto jest, wrócił.
- 00:41:45 Płacz chyba wtedy jest bardziej na miejscu, niż radość.
- 00:41:51 No, bo płacz chyba bardziej odpowiada sytuacji, w której nie wiadomo, co ze sobą zrobić.
- 00:42:01 Powstrzymywaliśmy się jednak od płaczu.
- 00:42:08 W jego zimnych oczach...
- 00:42:12 ... trudno byłoby sobie wyobrazić, że mogłyby pojawić się łzy.
- 00:42:19 No i jeśli nie łzy, to muzyka.
- 00:42:26 "Gdy serca pękają, jedynie muzyka..."
- 00:42:38 Miałem już opuścić ręce na klawisze,
- 00:42:42 kiedy on, dźwigając się z fotela, powiedział: "Pójdę się przespać".
- 00:42:49 Matka próbowała go zatrzymać, że niech zaczeka, rozścieli mu łóżko,
- 00:42:54 a on, on by tymczasem coś zjadł, wykąpał się...
- 00:43:06 Jakby jej nie słyszał.
- 00:43:08 Ciężkim krokiem, omal z wysiłkiem siebie dźwigając, powlókł się do swojego gabinetu.
- 00:43:20 Nie do sypialni.
- 00:43:27 Matka wyciągnęła pled, poduszkę,
- 00:43:31 zaraz poszła za nim, długo nie wychodziła od niego.
- 00:43:36 Czekaliśmy na nią obaj z bratem pod drzwiami jego gabinetu.
- 00:43:46 Wychodząc zabrała nas stamtąd i przykazała, żebyśmy, broń Boże, nie wchodzili do ojca.
- 00:43:53 Nawet nie zbliżali się tu, pod te drzwi i w ogóle zachowywali się cicho,
- 00:43:57 a mnie, żebym w żadnym razie nie próbował grać.
- 00:44:01 Spał już odtąd w tym gabinecie, na kanapie.
- 00:44:04 Wychodził tylko do łazienki, czy do toalety i to najpierw uchylając drzwi.
- 00:44:10 A kiedy stwierdził, że któryś z nas, ja czy brat, jest w pobliżu, natychmiast je zamykał.
- 00:44:23 Zresztą matka pilnowała nas, żebyśmy bez potrzeby nie przebywali w przedpokoju.
- 00:44:28 Spytałem kiedyś matki, dlaczego ojciec nie chce nas widzieć.
- 00:44:33 "Na razie nie, synku" - powiedziała.
- 00:44:42 "Niech odpocznie. Zdajesz sobie sprawę, jak musi być zmęczony?"
- 00:44:54 Nie jadł też z nami.
- 00:44:57 Zanosiła mu matka jedzenie do gabinetu
- 00:45:00 trzy razy na dzień i zawsze na srebrnej tacy, tej samej,
- 00:45:02 na której kiedyś służąca podawała nam posiłki.
- 00:45:05 My przez wojnę nauczyliśmy się jeść już byle jak,
- 00:45:09 także nawet zapomnieliśmy o tej srebrnej tacy.
- 00:45:12 Od dawna nie mieliśmy też służącej.
- 00:45:14 Zresztą to, co jedliśmy nie zasługiwało ani na srebrną tacę, ani na służącą.
- 00:45:21 Często w ogóle nie było co jeść.
- 00:45:25 Wymieniała matka różne cenne rzeczy na jedzenie,
- 00:45:28 nawet wahała się, czy tej srebrnej tacy nie wymienić...
- 00:45:34 Bo jeżeli ojciec nie wróci, nie będzie nam już potrzebna.
- 00:45:40 Wyciągnęła ją nawet kiedyś z kredensu, z zamiarem, że jednak ją wymieni.
- 00:45:47 I nagle, jakby w jakimś przeczuciu powiedziała: "A jeśli wróci..., na czym mu podam?"
- 00:45:56 I wymieniła zamiast tej tacy ich ślubne obrączki.
- 00:46:04 Kiedy szła do niego z jedzeniem, a przecież niosła tę tacę oburącz,
- 00:46:11 Nigdy nie poprosiła któregoś z nas, mojego brata czy mnie, żeby otworzył jej drzwi.
- 00:46:21 Niosła mu obiad, taca wypełniona po brzegi...
- 00:46:26 Bo i waza z zupą i półmisek z drugim daniem, talerz płaski, talerz głęboki,
- 00:46:31 czajniczek z herbatą, filiżanka ze spodkiem, cukiernica, sztućce...
- 00:46:38 Kładła tę tacę na podłodze, rozglądała się, czy któregoś z nas w pobliżu nie ma
- 00:46:47 i dopiero wtedy pukała do jego drzwi.
- 00:46:52 Niosąc mu jeść - pukała.
- 00:47:00 Do własnego męża.
- 00:47:06 Trudno sobie wyobrazić dziwniejszą sytuację.
- 00:47:12 Zresztą i tak nigdy nie podszedł, żeby jej otworzyć.
- 00:47:15 Sama sobie otwierała.
- 00:47:17 Podnosiła tę tacę z podłogi i dopiero wchodziła.
- 00:47:22 Zawsze siedziała u niego dopóki nie zjadł.
- 00:47:28 A czasami trwało to znacznie dłużej.
- 00:47:32 Korciło mnie nieraz, żeby się podkraść pod te drzwi i podsłuchać, o czym tak długo rozmawiają.
- 00:47:41 I w ogóle, czy rozmawiają, czy tak długo milczą.
- 00:47:50 Jakkolwiek nauczeni byliśmy, że nie wolno podsłuchiwać,
- 00:47:53 no ale, wie pan, wojna oduczyła nas wielu rzeczy, których nas uczono.
- 00:48:04 I nie to mnie powstrzymywało.
- 00:48:07 Raczej lęk przed tym, co mógłbym usłyszeć.
- 00:48:16 Tym bardziej, że kiedy nie chciał jeść, bo i tak się zdarzało,
- 00:48:22 matka, wychodząc od niego miała zwykle oczy pełne łez.
- 00:48:36 Wtedy zaczęła się rodzić we mnie nienawiść do ojca.
- 00:48:47 Jak ja go czasem nienawidziłem za te łzy matki.
- 00:48:56 Dzisiaj, tak, dzisiaj domyślam się, co się między nimi działo.
- 00:49:06 Wówczas po raz pierwszy uświadomiłem sobie, jak bardzo kocham matkę.
- 00:49:17 A ojca, z każdym jej płaczem,
- 00:49:20 kiedy od niego wychodziła,
- 00:49:22 z każdym jej przygnębieniem
- 00:49:28 coraz mocniej nienawidziłem.
- 00:49:32 Mimo, że wrócił.
- 00:49:41 Odczuwałem wręcz coś takiego, jakby spoczął na mnie obowiązek bronienia matki przed nim.
- 00:49:49 Wydawało mi się, że za każdym razem,
- 00:49:52 kiedy matka zanosiła mu jedzenie, zabiera mi ją.
- 00:50:03 Ta moja miłość do matki i mnie zresztą przed nim broniła.
- 00:50:11 Do dziś mnie broni, wyznam panu.
- 00:50:16 Jakkolwiek matka też już nie żyje.
- 00:50:21 Gdyby nie to, nie wiem, czy by mnie nie pociągnął za sobą.
- 00:50:30 Dziedziczę bowiem po nim jego wyrzuty sumienia.
- 00:50:38 Dziwi się pan, że wyrzuty sumienia można dziedziczyć?
- 00:50:41 Jak wszystko, jak wszystko, drogi panie.
- 00:50:43 Musimy dziedziczyć!
- 00:50:46 W przeciwnym razie to, co się stało będzie się wciąż powtarzać!
- 00:50:50 Nie możemy z dziedzictwa wybierać sobie jedynie tego, co nas nie obciąża!
- 00:50:55 Zakłamalibyśmy się doszczętnie.
- 00:50:57 Zresztą już grzęźniemy w kłamstwie.
- 00:50:59 Pan zauważył, że kłamstwo przybrało oblicze prawdy?
- 00:51:02 Stało się chlebem powszednim, sposobem życia?
- 00:51:05 Bez mała wiarą?
- 00:51:08 Kłamstwem się rozgrzeszamy.
- 00:51:11 Kłamstwem przekonujemy.
- 00:51:13 Kłamstwem uzasadniamy rzekome prawdy.
- 00:51:15 Niech pan się rozejrzy po świecie!
- 00:51:17 Ja, w każdym razie, dziedziczę po nim.
- 00:51:28 I chcę dziedziczyć.
- 00:51:36 Inaczej może nie byłbym również w stanie odczuwać
- 00:51:42 tej mojej niegasnącej miłości do matki.
- 00:51:46 Któregoś dnia, matka wychodząc od niego i niosąc znów na tacy niezjedzony obiad,
- 00:51:52 z oczami pełnymi łez, rzuciła w moją stronę: "Ojciec cię prosi do siebie."
- 00:52:10 Nie odczułem radości, wyznam panu.
- 00:52:16 Nawet ulgi.
- 00:52:21 Z bijącym sercem zapukałem do jego drzwi.
- 00:52:24 Siedział na kanapie, w piżamie,
- 00:52:31 w rozścielonej pościeli, w kapciach.
- 00:52:34 Przygarbiony, jakby samo siedzenie było dla niego męką.
- 00:52:45 "Podejdź tu" - powiedział.
- 00:52:50 Jego głos wydał mi się obcy.
- 00:52:52 Nie poznałbym go po głosie.
- 00:52:59 "Bliżej" - powiedział.
- 00:53:07 Zobaczyłem wówczas, że twarz mu jeszcze bardziej wychudła,
- 00:53:11 pożółkła od dnia powrotu, a jego zimne oczy wydały mi się niemal martwe.
- 00:53:21 Patrzył na mnie, ale nie byłem pewny, czy mnie widzi.
- 00:53:32 Serce coraz mocniej waliło mi w piersiach.
- 00:53:36 Mimo, że stałem przed własnym ojcem.
- 00:53:41 A był dobrym ojcem, proszę mi wierzyć.
- 00:53:47 Był bardzo łagodny, nigdy nie unosił się.
- 00:53:50 Nigdy mnie, choćby klapsem, nie uderzył.
- 00:53:54 W przeciwieństwie do matki.
- 00:53:57 Zbroiłem coś nie raz, przyjmował to z wyrozumiałością.
- 00:54:04 A wtedy, po raz pierwszy, odczułem przed nim strach.
- 00:54:15 "Chciałem się, synu, wyspowiadać przed tobą" - powiedział.
- 00:54:34 "Przed tobą, nie przed Bogiem."
- 00:54:43 Dreszcz mnie przeszedł, mimo że z tych pierwszych jego słów niewiele zrozumiałem.
- 00:54:49 "Bóg za łatwo przebacza."
- 00:54:59 Słowa jakby wydzierał z siebie.
- 00:55:01 Miałem wrażenie, że mówi nie ustami, ale mówi całym swoim zmęczonym wojną ciałem.
- 00:55:08 Ciałem tak chudym, że kości przebijały przez piżamę.
- 00:55:13 Wydawało mi się, że słyszę jak się ocierają w nim przy każdym słowie.
- 00:55:23 "Ojcowie powinni się przed synami spowiadać." - powiedział.
- 00:55:31 "Jeżeli pamięć ma trwać."
- 00:55:37 "Nie chcę, żebyś mi przebaczył, chcę, żebyś pamiętał."
- 00:55:41 "Niech twoja pamięć będzie moją pokutą."
- 00:55:50 Zmęczył się, spuścił głowę...
- 00:55:54 I tak trwaliśmy dłuższą chwilę.
- 00:55:56 Ja, stojąc przed nim zesztywniały, jakby od rozkazu, na baczność
- 00:56:00 i on, na tej kanapie, jakby za chwilę miał polecieć głową w dół.
- 00:56:06 Z wysiłkiem podniósł na mnie oczy.
- 00:56:15 Już nie były zimne, martwe.
- 00:56:18 Bardziej jakby nie wierzyły, że to ja przed nim stoję.
- 00:56:21 Patrzył na mnie. Długo.
- 00:56:25 Patrzył, jakby wciąż nie wierzył, że to ja.
- 00:56:36 "Podejdź bliżej" - powiedział.
- 00:56:40 Patrzył.
- 00:56:44 "Dostałem rozkaz, żeby sprawdzić, czy ktoś tam się gdzieś jeszcze nie krył" - powiedział.
- 00:57:03 "Między domem a stodołą, w sadzie był dół na kartofle.
- 00:57:13 Kopią tam takie doły. Coś w rodzaju piwnicy.
- 00:57:18 Podbiegłem, szarpnąłem za drzwiczki i zobaczyłem ciebie.
- 00:57:35 Kiedy tak stoisz tu przede mną teraz, tym bardziej jestem pewny, że to byłeś ty.
- 00:57:46 Zobaczyłem twoje przerażone oczy."
- 00:57:54 "Podejdź bliżej" - powiedział.
- 00:57:59 Patrzył.
- 00:58:02 Długo patrzył.
- 00:58:07 A z tak bliska, że omal miałem wrażenie, jakby się te nasze oczy dotykały.
- 00:58:17 "Tak, to są te same oczy" - powiedział.
- 00:58:26 "Nie wierzyły, że ten żołnierz, z dymiącą jeszcze lufą,
- 00:58:32 który nie wiadomo, czy za chwilę nie naciśnie spustu, to twój ojciec.
- 00:58:44 Zawahałem się przez moment.
- 00:58:50 Ten moment uświadomił mi, że nie mam prawa żyć.
- 00:58:56 Ja, twój ojciec, poczułem zawód, że to ty.
- 00:59:09 Zatrzasnąłem drzwiczki z wściekłością
- 00:59:15 i odkrzyknąłem, że nikogo nie ma."
- 00:59:19 Zmęczył się.
- 00:59:23 Najwyraźniej brakowało mu oddechu, ale po chwili
- 00:59:30 ujął moją głowę w obie ręce i położył na swoim ramieniu.
- 00:59:39 "Lepiej byłoby dla nas wszystkich, gdybym zginął." - usłyszałem przy uchu jego szept.
- 00:59:51 "Tak bardzo jednak chciałem was zobaczyć przed śmiercią, tak bardzo.
- 00:59:59 Kocham cię, synu, ale to za mało, żeby żyć. A teraz idź już."
- 01:00:09 I odsunął mnie od siebie.
- 01:00:16 Nic jednak nie zapowiadało tego, co się stało wkrótce.
- 01:00:21 I to przy goleniu.
- 01:00:24 Brzytwą.
- 01:00:34 (bicie zegara z oddali)
- 01:00:37 Oj nie sądziłem, że to już ta godzina.
- 01:00:40 Niezmiernie panu wdzięczny jestem, ale na mnie już czas.
- 01:00:43 Nie, nie, nie, niech pan nie szuka,
- 01:00:45 u siebie pan nie znajdzie, na pewno pan nie znajdzie.
- 01:00:50 Chciałem panu pokazać niezwykle interesujące zdjęcie, doprawdy.
- 01:00:53 Niezwykłe, wie pan.
- 01:00:54 Ktoś, kto robił to zdjęcie,
- 01:00:56 uchwycił właśnie ów moment, kiedy stoimy naprzeciwko siebie.
- 01:01:03 Gdzież ja to mam, zawsze noszę przy sobie, nie rozumiem...
- 01:01:09 (szelest przekładanych papierów)
- 01:01:14 Niezwykłe na tym zdjęciu jest zwłaszcza to, że patrzymy oczy w oczy na siebie, wie pan.
- 01:01:20 Moje przerażone oczy, którymi patrzę na ojca
- 01:01:23 i twarz ojca ścięta grymasem,
- 01:01:24 a jego oczy wpatrzone we mnie.
- 01:01:26 A zarazem, obie nasze twarze są widoczne "en face".
- 01:01:32 Trudno sobie wyobrazić, żeby... że...
- 01:01:38 Tak właśnie jest. No, obie twarze, obie twarze naprzeciwko siebie
- 01:01:44 i obie, zarazem, "en face".
- 01:01:45 Ten punkt, z którego zrobiono to zdjęcie wydaje się fizycznie niemożliwy.
- 01:01:50 Żeby obie twarze zwrócone ku sobie i obie twarze "en face", "en face".
- 01:01:57 No, ale próbuję, wie pan, dociec, gdzie ów punkt się mógł znajdować,
- 01:02:02 bo gdzieś znajduje się, to jest pewne.
- 01:02:03 No, przecież najlepszym dowodem to zdjęcie.
- 01:02:05 Niestety, nie mam tego zdjęcia przy sobie, no.
- 01:02:08 Najlepszym dowodem to zdjęcie...
- 01:02:10 Gdyby mi się udało, proszę pana, to by było odkrycie!
- 01:02:12 Może, kto wie? Nowy wymiar przestrzeni.
- 01:02:15 Na razie niedostępny jeszcze naszym zmysłom, naszym sumieniom.
- 01:02:25 Może to, sądząc po tym zdjęciu, nie jest w ogóle ta codzienna przestrzeń.
- 01:02:32 Może to nie jest w ogóle fizyczna przestrzeń.
- 01:02:34 Może...
- 01:02:41 Tego właśnie próbuję dociec.
- 01:02:43 To, to jest...
- 01:02:46 Śladów, znaków tej przestrzeni można domniemywać
- 01:02:49 u najlepszych, największych mistrzów,
- 01:02:51 w ich najdoskonalszych płótnach.
- 01:02:53 I na tym właśnie polega wielka sztuka.
- 01:02:56 Mam na myśli sztukę jako świat.
- 01:03:02 Niestety, wraz z człowiekiem...
- 01:03:12 Gdyby mi się udało odnaleźć ten punkt...
- 01:03:18 Nie mam, nie mam tego zdjęcia, nie rozumiem, miałem go przy sobie.
- 01:03:21 Najmocniej pana przepraszam.
- 01:03:22 - Niech się pan nie przejmuje, pokaże mi pan następnym razem.
- 01:03:29 - Chciałby się pan jeszcze ze mną spotkać?
- 01:03:32 - Naturalnie.
- 01:03:37 - Tylko nie wiem, czy to byłoby możliwe?
- 01:03:41 Raczej niemożliwe.
- 01:03:44 Musielibyśmy znów się nie znać, znów ukłonić się sobie przez pomyłkę na ulicy,
- 01:03:51 w przeświadczeniu, że się gdzieś, kiedyś już spotkaliśmy...
- 01:04:00 Tylko gdzie? Kiedy?
- 01:04:06 W przeciwnym razie miałby pan rację, że to tylko niefortunny przypadek.
- 01:04:21 Wie pan, tak się zastanawiam, dlaczego ojciec nie powiedział panu,
- 01:04:34 że kiedy podbiegł do tych drzwiczek stała już przed nimi świnia.
- 01:04:42 Wytoczyła się z chlewa, jak tylko chlewy zaczęły się palić.
- 01:04:49 Chlewy stały trochę z boku, ale mieściły się częściowo w tej szparze,
- 01:04:54 przez którą patrzyłem.
- 01:04:57 Szła wolno, stara była.
- 01:05:02 Takich starych świń się już nie trzyma.
- 01:05:06 Tylko, że to była niezwyczajna świnia.
- 01:05:12 Opasła, ledwo niosła się na kusych nogach.
- 01:05:19 Mało co było widać jej nóg spod obwisłych boków.
- 01:05:24 Miało się wrażenie, że bokami toczy się po ziemi.
- 01:05:29 Skierowała się prosto na ten dół, gdzie siedziałem.
- 01:05:35 Zaczęła pochrząkiwać, wodzić ryjem po drzwiczkach.
- 01:05:45 Prawdopodobnie mnie wyczuła.
- 01:05:47 Do mnie zresztą była najbardziej przywiązana.
- 01:05:52 Sapała, chrząkała, a potem się przy tych drzwiczkach uwaliła.
- 01:06:02 Kopnął ją.
- 01:06:06 Z trudem się dźwignęła, a kiedy zatrzasnął już drzwiczki,
- 01:06:14 gdzieś tam odkrzyknął, że nikogo tu nie ma,
- 01:06:18 z wściekłości wpakował całą serię w nią.
- 01:06:25 Pruł, chociaż leżała już nieżywa, do ostatniego naboju.
- 01:06:32 Aż mięso bryzgało.
- 01:06:36 Skąd wiem, że do ostatniego naboju?
- 01:06:39 Wymienił magazynek.
- 01:06:44 Nie ma pan pojęcia, co to była za świnia.
- 01:06:49 Od maleńka Zuzia na nią wołaliśmy i od maleńka była jak nie świnia.
- 01:06:56 Nie wiem, czy pan wie, że świnie to najinteligentniejsze stworzenia.
- 01:07:01 Maciorę jeszcze ssała, a już się z wszystkich prosiąt wyróżniała.
- 01:07:09 Przyszło się nieraz do chlewa, od razu się zrywała,
- 01:07:14 z uniesionym ryjkiem stawała przed panem, żeby ją wziąć na ręce.
- 01:07:21 Najlepiej się wśród ludzi czuła.
- 01:07:25 Przynosiło się ją nieraz do domu, żeby trochę z nami pobyła.
- 01:07:31 Potrafiła odróżnić: to ojciec, to matka, dziadek, babka.
- 01:07:37 Mnie zawsze rylkiem w nogę trącała.
- 01:07:40 Nigdy mnie z nikim nie pomyliła.
- 01:07:43 Nietrudno było poznać, że mnie najbardziej lubi.
- 01:07:49 Wszędzie chodziła za mną.
- 01:07:53 Nieraz nie wiedziałem, jak się jej pozbyć.
- 01:07:56 Gnałem krowy na pastwisko, ta za mną.
- 01:08:00 Do szkoły szedłem, oglądam się, idzie za mną.
- 01:08:03 Musiałem wracać, zamykać ją w chlewie.
- 01:08:07 Nie pomagały żadne prośby i groźby.
- 01:08:09 "Wracaj, Zuzia, wracaj, no, już, wracaj, bo tam to, czy tamto."
- 01:08:14 A ta, uniesiony ryjek i patrzy na pana z wyrzutem.
- 01:08:27 Wszystkim się wydaje, że taka świnia to aby na rzeź.
- 01:08:32 A czym my się znowu od niej tak różnimy?
- 01:08:37 Mądrzejsi jesteśmy? Lepsi?
- 01:08:42 Nie mówiąc, że zwierzęta mają takie samo prawo do świata, skoro na nim są.
- 01:08:49 Świat i do nich należy.
- 01:08:56 Na starość stają się tak samo niedołężne, jak starzy ludzie.
- 01:09:03 Tak samo chorują, na takie same choroby.
- 01:09:08 A że nie mówią, nie skarżą się...
- 01:09:12 Może dlatego, że słowa i tak by im nic nie ulżyły.
- 01:09:18 Podobnie, jak nie są w stanie ulżyć ludziom, mimo że mówią, skarżą się.
- 01:09:26 Według mnie, tak samo jak ludzie, boją się śmierci.
- 01:09:34 Trudno było patrzeć na jej starość.
- 01:09:40 "Mamy jej nie zabijać, to sprzedajmy" - powiedział kiedyś ojciec.
- 01:09:46 Pojechał do miasta, przywiózł faktora.
- 01:09:50 Przeważnie Żydzi faktorowaniem się zajmowali.
- 01:09:54 Zdążył wejść w obejście, Zuzia właśnie leżała pod domem,
- 01:10:01 dźwignęła się, podeszła do niego, ryj uniosła
- 01:10:12 i tak przez chwilę patrzyli się na siebie.
- 01:10:17 A potem u nóg mu się położyła.
- 01:10:22 Co pan powie?
- 01:10:24 Faktor.
- 01:10:26 Co go może, oprócz mięsa i słoniny, w świni obchodzić?
- 01:10:30 A podrapał się w głowę i powiedział:
- 01:10:34 "Wy mnie tu do świni, a czy ona świnia, to ja nie wiem. Co ona jest, ja tak samo nie wiem.
- 01:10:46 Z wyglądu może ona i świnia, ale ja nie wiem, oj nie wiem."
- 01:10:57 (westchnienie)
- 01:11:04 Może byśmy na dwór wyszli?
- 01:11:09 Noc. Zapaliłbym lampę przed domem.
- 01:11:16 Pokazałbym panu, w którym to miejscu.
- 01:11:21 Dół się zawalił, pokrzywy, krzaki go porosły.
- 01:11:28 Drzwiczek już nie ma. Spróchniały.
- 01:11:32 Ale futryna jeszcze stoi. Dębowa.
- 01:11:36 Dąb długo się trzyma.
- 01:11:41 Może bym się jakoś wcisnął?
- 01:11:45 A nie, to moglibyśmy sobie wyobrazić.
- 01:11:48 Ja bym uklęknął, pan by stanął naprzeciwko mnie.
- 01:11:54 Tylko musiłby pan sobie wziąć jakiś kawałek kija.
- 01:12:00 Czym by pan we mnie celował?
- 01:12:03 Dzieci się tak bawią.
- 01:12:07 Strzelają.
- 01:12:16 Mówi pan, że to nie na naszą wyobraźnię, choćbyśmy nawet dziećmi byli?
- 01:12:25 Na czyją?
- 01:12:29 Przecież nikt nas nie wyręczy.
- 01:12:34 Nikt za nikogo nie żyje.
- 01:12:37 To i wyobrazić sobie nikt za nikogo nie jest w stanie.
- 01:12:43 ♪ (subtelna muzyka w tle) ♪
- 01:12:47 Zresztą, fasola nam się już powoli kończy...
- 01:12:53 ♪ (muzyka: kontynuacja poprzedniego motywu) ♪
- 01:13:00 ♪ (muzyka jazzowa) ♪
Opis materiału
W bliżej niezdefiniowanym miejscu i czasie słuchamy,
początkowo oszczędnego, monologu Bohatera (Janusz Gajos) – mężczyzny
łuskającego fasolę. Wydaje się, jakby kierował swoje słowa do konkretnej osoby.
Z każdym kolejnym zdaniem jego tajemnicza, wyrwana z kontekstu narracja zaczyna
coraz wyraźniej układać się we wstrząsającą historię życia, a zwłaszcza
dzieciństwa, które przypadło na czas wojennej zawieruchy. Wyłania się z niej
opowieść o relacjach międzyludzkich, sile pamięci, ludzkim losie, wolności i
jej znaczeniu.
Dzięki znakomitemu montażowi Anny Wagner i zdjęciom Piotra
Śliskowskiego, w narrację Bohatera niepostrzeżenie wkrada się nowa postać – Pan
w Kapeluszu (Jerzy Radziwiłowicz). Kim jest tajemniczy człowiek? Czy to alter
ego Bohatera? Spotkanie tych dwóch mężczyzn utkane jest z pytań i pełnej
galanterii rezerwy, a po chwili obaj niejako zamieniają się rolami – pierwsze
skrzypce zaczyna grać Pan w Kapeluszu. Snuje opowieść o swoim życiu i związkach
z ludźmi, zwłaszcza z nieco toksyczną matką i z ojcem, który powrócił z wojny i
nigdy już nie był taki jak dawniej. Powoli, wygrane w najwyższym skupieniu i
pełne oszczędnej gry aktorskiej historie, zaczynają się zazębiać, dopełniać,
nawiązując wielowarstwowy, polifoniczny dialog o sztafecie pokoleń,
przenoszeniu traum, wzorów kulturowych, o nierozliczonych winach i wyrzutach
sumienia, o piętnie wojny i wreszcie o innych ludziach i nas samych w innych.
Historie zostały opowiedziane. Odczarowanie tego, co się stało, nigdy nie
nastąpi, ale proces wybaczania i oswajania traumy został rozpoczęty.Intensywny spektakl Izabelli Cywińskiej to poruszający duodram
mistrzów polskiej sceny, w którym każdy detal ma znaczenie. Twórcom Saksofonu, mimo nieuniknionych skrótów i
zmian dokonanych na potrzeby adaptacji scenicznej udało się zachować niezwykłe
walory językowe powieści Myśliwskiego.
Wiesław Myśliwski
(ur. 25 marca 1932 roku w Dwikozach koło Sandomierza) – prozaik, dwukrotny
laureat literackiej nagrody Nike, autor podejmujący głównie tematykę związaną z
kulturą i tożsamością chłopską w dobie społecznych i cywilizacyjnych przemian,
ale osadzający ją w kontekście uniwersalnych prawd o życiu i świecie. Studiował
filologię polską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 1955–1976
pracował w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej w Warszawie. W latach 1975–1999 był
redaktorem naczelnym kwartalnika „Regiony”, w latach 1993-1999 – także
dwutygodnika kulturalnego „Sycyna”. W latach 1971–1983 należał do Związku
Literatów Polskich. Mieszka w Warszawie. Autor m.in. Nagiego sadu (1967), Kamienia
na kamieniu (1984), Widnokręgu
(1996), Traktatu o łuskaniu fasoli
(2006) oraz Ostatniego rozdania
(2013). Jego książki przetłumaczono na kilkanaście języków.
SKOMENTUJ
Dodaj komentarz.Poniżej znajduje się wtyczka systemu komentarzy DISQUS. Została ona napisana w html5, dlatego upewnij się czy Twój czytnik ekranu go wspiera. Oficjalnie wspierane przez DISQUS czytniki to VoiceOver i NVDA.
Przemieszczając się przyciskiem tab po kolejnych polach wtyczki, w 9 kroku (po pozycji udostępnij) możnesz wpisać treść komentarza. Jeśli jesteś już zalogowany zatwierdzić wysłanie Twojego komentarza możesz w kroku 10.
Jeśli nie jesteś zalogowany do systemu DISQUS możesz to zrobić w kroku 10. Możesz również logować się poprzez konta Facebook, Twitter lub Google+ w krokach kolejno 11, 12 i 13. W celu zarejestrowania nowego konta w DISQUS podaj swoje dane, w kroku 15 imię, 16 e-mail, 17 hasło. Zatwierdzić wysłanie komentarza można w kroku 18. comments powered by Disqus