Polimorfia na 48 instrumentów smyczkowych | Krzysztof Penderecki
odtwarzaj/zatrzymaj - spacja|
przewiń w przód/przewiń w tył - strzałki prawo/lewo|
głośniej/ciszej - strzałki góra/dół|
jakość - q
Posłuchaj więcej utworów w Kolekcji specjalnej TRZEJ KOMPOZYTORZY
Opis materiału
Historia głosi, że wczesnymi awangardowymi
kompozycjami Pendereckiego, między innymi Trenem, zainteresował się pewien
krakowski lekarz kliniki psychiatrycznej. Pomysł, by pacjentom odtwarzać
sonorystyczno-ekspresywną muzykę, a następnie rejestrować aktywność ich fal
mózgowych, zaintrygował kompozytora, który zgodził się na osobliwe wykorzystanie
nagrań swoich dzieł.
Nie wiadomo, jaki użytek z powstałych encefalogramów ostatecznie uczynił lekarz, wiemy jednak, że Krzysztof Penderecki przeniósł charakterystyczne krzywe na karty partytury Polimorfii. W postaci wznoszących się i opadających glissand „realizują” je najpierw altówki, do których w kanonie dołączają skrzypce. Montażową formę utworu, polegającą na zestawianiu i zderzaniu zróżnicowanych kolorystycznie i fakturalnie obiektów dźwiękowych, wypełniają artykulacyjne pomysły z katalogu rozszerzonych technik instrumentalnych. Efekty bywają zaskakujące – rytmy tworzone przez wysypujące się dźwięki (jak od 2’23”) mogą wydać się dziwnie znajome miłośnikom Intelligent Dance Music czy fanom gier komputerowych.
Po podwójnej kulminacji następuje odwrót ku pojedynczemu dźwiękowi, wytrzymywanemu unisono. Po chwili jednak znowu mamy do czynienia z ruchem ćwierćtonowych klasterów. Aż wreszcie, w sposób zupełnie niespodziewany, po pauzie generalnej, nastaje ów niesławny, „dysonansowy” akord C-dur. Niesławny, gdyż ściągnął na Pendereckiego prawdopodobnie więcej krytyki aniżeli całe tonalne ciągi z II Symfonii. Akord ten nie stanowi punktu dojścia narracji, nie ulega rozpadowi; następuje – i urywa się, tak jak kilka sekund przed nim znika ściana dźwięku. Penderecki określił go epitetem „katarktyczny”, twierdząc zarazem, że to od niego zaczął pisać; przez krytyków poczytywany bywał jednak jako żart.
Zespół wydobywa z siebie owo C-dur z trudem, jakby – po niespełna pięciu minutach trwania utworu – odzwyczajony od konwencjonalnych pociągnięć smyczkiem. Pianohooligan w swojej reinterpretacji, zamiast huknąć w niewzruszoną manipulacjami wewnątrz instrumentu klawiaturę, doskonale naśladuje ten efekt.
Polimorfia stała się ulubioną muzyką choreografów i – wobec niezrealizowanego zamówienia Teatru Bolszoj na balet na podstawie Mistrza i Małgorzaty – pozostaje najczęściej tańczonym dziełem Pendereckiego.
Konteksty
Po polskim prawykonaniu utworu na Warszawskiej Jesieni 1963 roku Tadeusz Kaczyński podkreślał logiczną konstrukcję dzieła i jego swoistą, „filozoficzną” wymowę.
Pianhooligan (Piotr Orzechowski), opowiadając Krzysztofowi Komarnickiemu o swej współpracy z kompozytorem podczas realizacji płyty Experiment: Penderecki, zwrócił zaś szczególną uwagę na kwestię przeniesienia właściwych Polimorfii zabiegów kompozytorskich na fakturę fortepianową.
Nie wiadomo, jaki użytek z powstałych encefalogramów ostatecznie uczynił lekarz, wiemy jednak, że Krzysztof Penderecki przeniósł charakterystyczne krzywe na karty partytury Polimorfii. W postaci wznoszących się i opadających glissand „realizują” je najpierw altówki, do których w kanonie dołączają skrzypce. Montażową formę utworu, polegającą na zestawianiu i zderzaniu zróżnicowanych kolorystycznie i fakturalnie obiektów dźwiękowych, wypełniają artykulacyjne pomysły z katalogu rozszerzonych technik instrumentalnych. Efekty bywają zaskakujące – rytmy tworzone przez wysypujące się dźwięki (jak od 2’23”) mogą wydać się dziwnie znajome miłośnikom Intelligent Dance Music czy fanom gier komputerowych.
Po podwójnej kulminacji następuje odwrót ku pojedynczemu dźwiękowi, wytrzymywanemu unisono. Po chwili jednak znowu mamy do czynienia z ruchem ćwierćtonowych klasterów. Aż wreszcie, w sposób zupełnie niespodziewany, po pauzie generalnej, nastaje ów niesławny, „dysonansowy” akord C-dur. Niesławny, gdyż ściągnął na Pendereckiego prawdopodobnie więcej krytyki aniżeli całe tonalne ciągi z II Symfonii. Akord ten nie stanowi punktu dojścia narracji, nie ulega rozpadowi; następuje – i urywa się, tak jak kilka sekund przed nim znika ściana dźwięku. Penderecki określił go epitetem „katarktyczny”, twierdząc zarazem, że to od niego zaczął pisać; przez krytyków poczytywany bywał jednak jako żart.
Zespół wydobywa z siebie owo C-dur z trudem, jakby – po niespełna pięciu minutach trwania utworu – odzwyczajony od konwencjonalnych pociągnięć smyczkiem. Pianohooligan w swojej reinterpretacji, zamiast huknąć w niewzruszoną manipulacjami wewnątrz instrumentu klawiaturę, doskonale naśladuje ten efekt.
Polimorfia stała się ulubioną muzyką choreografów i – wobec niezrealizowanego zamówienia Teatru Bolszoj na balet na podstawie Mistrza i Małgorzaty – pozostaje najczęściej tańczonym dziełem Pendereckiego.
Konteksty
Po polskim prawykonaniu utworu na Warszawskiej Jesieni 1963 roku Tadeusz Kaczyński podkreślał logiczną konstrukcję dzieła i jego swoistą, „filozoficzną” wymowę.
Pianhooligan (Piotr Orzechowski), opowiadając Krzysztofowi Komarnickiemu o swej współpracy z kompozytorem podczas realizacji płyty Experiment: Penderecki, zwrócił zaś szczególną uwagę na kwestię przeniesienia właściwych Polimorfii zabiegów kompozytorskich na fakturę fortepianową.
SKOMENTUJ
Dodaj komentarz.Poniżej znajduje się wtyczka systemu komentarzy DISQUS. Została ona napisana w html5, dlatego upewnij się czy Twój czytnik ekranu go wspiera. Oficjalnie wspierane przez DISQUS czytniki to VoiceOver i NVDA.
Przemieszczając się przyciskiem tab po kolejnych polach wtyczki, w 9 kroku (po pozycji udostępnij) możnesz wpisać treść komentarza. Jeśli jesteś już zalogowany zatwierdzić wysłanie Twojego komentarza możesz w kroku 10.
Jeśli nie jesteś zalogowany do systemu DISQUS możesz to zrobić w kroku 10. Możesz również logować się poprzez konta Facebook, Twitter lub Google+ w krokach kolejno 11, 12 i 13. W celu zarejestrowania nowego konta w DISQUS podaj swoje dane, w kroku 15 imię, 16 e-mail, 17 hasło. Zatwierdzić wysłanie komentarza można w kroku 18. comments powered by Disqus